dolce far niente!

- czyli słodkie nicnierobienie.

Tak na pewno nie można nazwać mojej kilkudniowej podróży do Rzymu.
Jest tyle miejsc do zobaczenia, tyle pyszności do spróbowania, a za każdym rogiem czai się kolejna cudna włoska uliczka, knajpka, kamienica, sklepik, winiarnia... Szkoda każdej minuty, żeby zdążyć uszczknąć choć odrobinę klimatu tego fantastycznego miasta.

I jak tu wybrać najlepsze miejsce do skosztowania włoskich przysmaków?


Audrey Hepburn i Gregory Peck w "Rzymskich Wakacjach" jedli włoskie GELATO na Schodach Hiszpańskich. Tak jak my, nie bali się miejscowego przesądu, który mówi, że nie należy w tym miejscu jeść, bo to podobno przynosi nieszczęście.
Kto głodnemu zabroni? :)


...my siedząc na schodach zjedliśmy pierwsze rzymskie śniadanie - panini z prosciutto, a dzień zakończyliśmy siedząc na trawie, przy oświetlonym nocą Koloseum, pijąc pyszne schłodzone Prosecco.
Inaczej patrzy się na ten znany na całym świecie starożytny symbol, do obrzydzenia kopiowany na sprzedawanych w pobliżu pamiątkach, kiedy nie ma tam tłumu turystów, robiących zdjęcia swoimi wielkimi tabletami...


...i takich momentów i miejsc idealnych szukaliśmy przez kolejne dni w Rzymie!

Najwięcej znaleźliśmy na Trastevere. W dzielnicy Zatybrze, gdzie zapachy i obrazy dań serwowanych w małych restauracyjkach kusiły na każdym kroku.








***

W drodze do Trastevere jest restauracja, do której bardzo chciałam pójść. Umiejscowiona w pięknym miejscu - między dwoma mostami - wielopokoleniowa, rodzinna trattoria Sora Lella.
Dopiero stojąc przed jej drzwiami zobaczyłam, że to co piszą o niej internauci zostało też wielokrotnie potwierdzone odznaczeniami Michelin. 
Niestety nasza droga do stolika w Sora Lella okazała się baaardzo długa. Próbowaliśmy kilkukrotnie, przesiadując na chodniku naprzeciwko, wpatrując się w zamknięte drzwi z wyczekiwaniem. Aż w końcu kiedy powiedzenie "człowiek głodny to zły" nabierało nowego znaczenia, udało się dostać pierwszy i ostatni stolik bez rezerwacji tego dnia. 

Gnocchi z policzkami wieprzowymi i pomidorami - wyśmienite!
Wino - Passerina del Frusinate - chyba najlepsze z wyprawy do Rzymu!
I cały ten dopełniający smak potraw klimat... zdjęcia rodziny na ścianach, pamiątki, meble historia restauracji... wszystko to świadczyło o wyjątkowym i autetntycznym charakterze tego miejsca. Dlatego czułam się tam tak dobrze.
Koniecznie odwiedźcie, pamiętając o rezerwacji i sprawdzeniu godzin otwarcia.



***

Jeśli macie ochotę na spokojniejsze popołudnie wybierzcie się do dzielnicy Testaccio. Podobna do Trastevere ale mniej uczęszczana i raczej odwiedzana przez włochów niż turystów.







Spędziłam tam niedzielne leniwe popołudnie w Trattoria da Bucatino.
Serwują NAJPYSZNIEJSZE TIRAMISU NA ŚWIECIE! Dla takich wielbicieli kokosu jak ja, dodanie go do mascarpone robi z tego deseru bajkę! Muszę koniecznie zrobić to w domu!

***



PIZZA! Najlepsza - w knajpce znalezionej w nocy. Kilka kroków od Koloseum, ukryta między dwoma kamienicami. Pizza z buffalo mozzarellą, pomidorkami cherry i bazylią... prosta, z kilku podstawowych składników i cudowna w smaku!

Jak cała włoska kuchnia!
Dla początkujących polecam książkę - Nigellissima. Włoskie przepisy i ich prostota w ekspresowym wykonaniu. I nie oburzajcie się, że nie napisana przez włoszkę tylko spróbujcie!



***

Na deser zostawiłam włoskie GELATO! Każdy smak i w każdej ilości! PY-CHO-TA! Nic nie trzeba dodawać, trzeba spróbować! Zdjęcie tylko jedno bo trzeba było sie skupić na pożeraniu rozpływającego się w słońcu gelato... mmm


I na koniec ZAGADKA!
Co zamawia dziewięciu angielskich turystów w restauracji w samym sercu Rzymu?
...

9 piw!
Dobra to było łatwe :)

A co zamawiają do jedzenia?

2 miseczki czipsów!
WHY???
Nie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz