Przez tydzień bardzo polubiliśmy La Spezię. To miasto mimo turystów ma nadal bardziej lokalny klimat. Na targu kupują miejscowi, w barze głośny gwar robią tutejsi, przy stoliku obok Włosi piją Espresso... chyba to mi odpowiada najbardziej. Wtopienie się w klimat miasta. Trochę jakbyśmy tu mieszkali.
Nawet mówić zaczynamy po włosku. Jednocześnie jesteśmy strasznie zaskoczeni, kiedy na pytanie "Quanto costa?" otrzymujemy długi wywód, z którego rozumiemy tylko liczebnik. Tak było kiedy przypadkiem trafiliśmy na targ staroci organizowany w niedziele w miejscu lokalnego marketu.
Zwycięstwo! Mam cudną torebkę, za 3 euro. Najlepsza pamiątka już jest.
Ale miało być o jedzeniu! :)
Oczywiście najlepiej kupować lokalne produkty spożywcze na codziennym targu i przyrządzać je samemu. Targ ma bardzo szeroki wybór owoców morza, ryb, serów, wędlin, świeżych makaronów, owoców i warzyw. Nie znajdziemy tam oliwy w butelce z Matką Boską albo piłkarzem, jakie widywałam w Rzymie. Niestety zdjęcia targu mam tylko po jego zamknięciu, bo kiedy był otwarty pochłaniał mnie zakupowy szał :)
Poza gotowaniem w naszej włoskiej kuchni, z wielkim stołem, sprawdzaliśmy też lokalne knajpki.
Poranną kawkę najlepiej wypić gdzieś wokół marketu, bo to tam toczy się wtedy życie. Można usiąść na zewnątrz i obserwować Włochów robiących nieśpieszne zakupy. Spędzających poranek na rozmowach przy straganie.
Na obiad czy kolację warto się wybrać do COME TE.
COME TE
Via del Vecchio ospedale, 39
Restaurację polecił nam gospodarz naszego mieszkania.
Umieszczona jest w uroczym miejscu. Na skrzyżowaniu uliczek, wciśnięta między kamienice mieszkalne, cicha i nieturystyczna. Obsługa przemiła, klimat domowy, mimo nowoczesnego wystroju. Wśród gości sami Włosi, co chwilę słychać "Ciao!" jakby wszyscy się tu znali.
Odwiedziliśmy te restauracje kilka razy i za każdym razem było przepysznie.
Potraw w karcie jest niewiele. Same produkty regionalne i sezonowe. Za to karta win dość obszerna. Sprawdziliśmy z niej tylko jedno wino, w którym się od razu zakochaliśmy za każdym razem zamawialiśmy to samo: Falanghina Del Sannio D.O.C.
Liguria słynie z wytrawnych tortów. W Come Te spróbowaliśmy tortu z cukinią, bo to ona ma teraz swój najlepszy czas. Przekąska była pyszna, a potem było już tylko lepiej.
Makaron z pesto - wyborny! Z resztą wszystkie trzy z czterech makaronów, których tam próbowaliśmy były rewelacyjne. Z każdym kęsem czuło się dbałość o jakość produktu.
W Come Te warto się też skusić na owoce morza i mięsa. A na deser? Nie będzie oryginalnie, ale to było jedno z lepszych tiramisu jakie jadłam. No może pomijając kokosowe tiramisu z Rzymu. Ale to już inna historia.
Drugim miejscem gdzie na pewno warto się wybrać jest La Pia.
Miejsce zupełnie inne niż Come Te. Bardziej tradycyjne, lokalne.
La Pia
via Magenta 12
Jacy byliśmy dumni kiedy odkryliśmy to miejsce krążąc po uliczkach La Spezii. Restaurację działającą od 1887 r. Było dość wcześnie więc w La Pia było prawie pusto. Tylko przy barze co chwilę i na chwilę pojawiali się starsi mężczyźni popijając espresso, winko, grappę, albo wszystko na raz. Zabawne, że wszystkie te napoje były podawane w tej samej szklaneczce. Na wejściu, przy wielkiej kasie siedział starszy Włoch, który wystawiał rachunki. Przy barze leniwie, na przemian z pisaniem smsów, czyścił szklanki młody barman. Usiedliśmy i po dłuższej chwili ktoś się nami zainteresował. Przecież rozmowy ze znajomymi mężczyznami, którzy wpadali co chwila do restauracji były dużo ciekawsze.
Dostaliśmy kartę po włosku i zamówiliśmy to, czego już dawno chcieliśmy spróbować - Farinatę. Lokalny przysmak - placek z mąki z ciecierzycy. Dodatki były dla nas niespodzianką bo nie potrafiliśmy odgadnąć znaczenia włoskich słów. Dostaliśmy farinatę z cebulą i białym serem. Było pyszne! I było nam tam tak dobrze, że na pytanie od deser zgodnie odpowiedzieliśmy "Due Limoncello"!
La Pia powoli zaczęła się wypełniać. Ale nadal byłam tam jedyną kobietą.
Na pewno tam jeszcze wrócimy. Kiedy wróciliśmy do mieszkania okazało się, że tę właśnie knajpę polecał nam gospodarz. Zachwalając "if you want to drink with local people" .
Ale na wieczór zaplanowaliśmy szukanie miejsca gdzie bawią się mieszkańcy La Spezii.
DISTRO
Via Marsala
Bar gdzie wieczorami spotykają się miejscowi. Hipsterzy, rodzice z małymi dziećmi, psami, grupy przyjaciół i ci co wyszli na podryw. Wszyscy stoją na zewnątrz z kieliszkami w dłoniach. Klimat jak w hiszpańskich dzielnicach z tapas barami. Głośno, tłocznie, wszyscy bawią się trochę jakby wspólnie. I wcale nie ma tam samych nastolatków, ale bardzo dużo ludzi po czterdziestce.
Tam, nareszcie spróbowałam regionalnego wina - Vermentino. Szczep wina białego określany jako "lubiący morze".
Pysznie! Szkoda wyjeżdżać z La Spezii. Ale przed nami Mediolan!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz